czy ma sens robic automatyzacje swiatel w domu?

Jeżeli chcesz robić smart dom na drogich, markowych rozwiązaniach to oczywiste że wyjdzie drogo.

Światełka można zrobić w ekosystemie Tuya Zigbee lub Home Assistant opartym z z grubsza na tym samym sprzęcie (oprócz bramki).

Wtedy nie masz nigdzie skrętki, tylko ładujesz sobie przekaźnik za 3 dychy do puszki. Bramka Tuya kilka dyszek, może być nawet ta z Lidla.
Przykładowo jak masz 5 pstryczków w domu to całość może kosztować w granicy 250zł.

A co do pytania co można zyskać, to dla mnie najważniejszą funkcjonalnością są automatyzacje. Np. jak gdzieś wyjeżdżam na dłużej to po prostu ustawiam sobie żeby światełka się różnie zapalały i gasiły żeby ściemniać że ktoś jednak jest w domu.
Bo jakieś zapalanie światła klaskaniem uważam jednak za dość... No ja bym się czuł zażenowany.

Z takich prostszych opcji to daje Ci sprawdzenie statusu i wyłączenie np świateł w piwnicy, garażu czy innym pomieszczeniu do którego nie wchodzisz co chwilę albo go nie masz w zasięgu wzroku. Idąc spać możesz wieczorem wygasić cały dom (albo sekcje) bez zastanawiania się czy zgasiłeś lampkę rybkom. Możesz mieć podgląd do zużycia energii w poszczególnych pomieszczeniach/sekcjach czy pojedynczych odbiornikach i lepiej zarządzać zużyciem prądu.
Możesz jak Ci dziecko podskoczy "odpiąć"jego pokój od zasilania i nie będzie komputera itp.
Zastanowiłbym się nad automatyzacją włączania i wyłączania oświetlenia w momencie przechodzenia przez kolejne pomieszczenia (z ustawieniem swoich preferencji). Nie musisz po nocy szukać włącznika by włączyć światło a np w trybie nocnym możesz mieć ustawienie na 10% natężenia byś widział tylko gdzie idziesz i nie nasikał do zegara

Pewnie fajny bajer ale jak tak wszystko będziemy robić obsługiwalne z poziomu pilota czy smartfona to skończymy jak te grubaski przyklejone do latających foteli z bajki Wall-e

Ta, jest to głupota w czystej postaci, dublowanie zwyczajnych cykaczy i pstryczków, karmienie producentów elektrośmieci i tzw. profesjonalistów usterkowych, ale zawsze można zaklaskać przy stole, abo krzyknąć "niech stanie sie światłość" i zarechotać w towarzystwie podobnych sobie ... co innego w Chobielinię, no ale wątpię, aby osoby ze świecznika radziły sie tutej w podobnych sprawach.

Znam 3 rodziny z "inteligentnymi" domami i każda nich korzystała z tych funkcji przez pierwsze kilka miesięcy. Później łatwiej było jednak pstryknąć światło niż podnosić, odblokowywać telefon szukać apkę i tam klikać. Na prawdę kwestia do przemyślenia co komu jest na prawdę potrzebne.